Witam
Jestem mieszkańcem bloku nr2. Przejrzałem sobie pobieżnie kilkanaście ostatnich postów. I tak:
1. Dwa miesiące temu kolega z pracy szczegółowo wypytywał mnie na temat osiedla, był już zdecydowany kupić mieszkanie w bloku 3, ale zrezygnował. Kupił na Brochowie za 5200/m To tak a propos cen.
2. Jeśli możecie to radzę zacząć wykańczanie mieszkania od sufitów, przynajmniej żeby sprawdzić. Otóż w budynku drugim - i z tego co wiem także w pierwszym - była to pięta achillesowa mieszkania. Jeśli ktoś ma ochotę pogrzebać to gdzieś na forum będzie opis drogi przez mękę jaką było malowanie sufitów. U mnie wyglądało to tak: zagruntowałem porządnie sufit. Dzień czy dwa później zacząłem malować. W pewnym momencie zrobiło się wybrzuszenie i pęknięcie. Puknąłem szpachelką, odpadł placek szpachli mniej więcej 30x30cm. Bez najmniejszego problemu, nie używając w ogóle siły powiększyłem dziurę do 0,5x0,5m. Gdyby się uprzeć można by bez większych problemów przeorać szpachlę na suficie od ściany do ściany. Próbowałem "oczyścić" sufit z odpadającej szpachli, ale doszedłem szybko do wniosku, że idąc tym tropem będę miał caluśki sufit do szpachlowania. Zatrzymałem się więc w miejscach, w których szpachla po prostu nie odpadała pod swoim własnym ciężarem i jako tako się trzymała (mimo, że gdyby chcieć to szpachelką nadal można ją było ściągać jak masło). W mniejszym pokoju odpadły tak 3 placki, w sumie mniej więcej 1/4 powierzchni sufitu. Poczytałem forum. Okazało się (o ile pamiętam, może coś mylę), że te sufity były czymś smarowane żeby się nie sklejało... coś z czymś... w czasie transportu czy budowy, nieważne w sumie. Jeden z forumowiczów zgłaszał to jako reklamację. Po tygodniu w końcu przyszedł fachman, zaszpachlował, poszedł, po czym szpachla odpadła metr dalej. I tak w kółko. Żeby nie przedłużać: malowałem sufit trzy razy, za każdym razem zrywałem odpadającą szpachlę, gruntowałem placki gołego sufitu (lajtowo, wlałem unigrunt do spryskiwacza do kwiatów

), szpachlowałem, szlifowałem, gruntowałem odrobinę świeżą szpachlę i malowałem. Po każdym malowaniu odpadały inne kawałki "sufitu". Masakra po prostu. Pozostaje mieć nadzieję, że sąsiedzi z góry nie będą zbyt często tańczyć. Być może pomni doświadczeń budowlańcy nie popełnili tego błędu w III budynku, czego Wam serdecznie życzę. W każdym razie zwróćcie na to uwagę.
3. Z mieszkanka jestem zadowolony, nie ujawniły się żadne ukryte wady. Rzeczą, która najbardziej przeszkadza jest... bardzo głośny szum wody w rurach! Jakkolwiek idiotycznie by to nie zabrzmiało to tak właśnie jet. Sąsiadów łazienka przylega do rogu mojego pokoju. I tak się złożyło, że akurat tam miałem łóżko. Musiałem przemeblować pokój bo gdy jechałem do ślepej wsi a sąsiad akurat poszedł się myć to po prostu można było zawału dostać. Nie jest to jakaś wada czy zarzut w stronę budowlańców, no ale tak po prostu jest. Wieczorem, gdy sąsiad się kąpie, w całym pokoju roznosi się radosny szum wodospadu Niagara ponieważ mój pokój graniczy z jego łazienką.
4. Folie zabezpieczające na ramach okien. Przekleństwo. Schodzi to to dwa, trzy milimetry i się urywa. Podobno im wcześniej się ją zerwie tym lepiej bo później się zapieka (?). Nie wiem ile w tym prawdy, ja do dzisiaj się z tym g... nie uporałem.
5. Macie żaluzje antywłamaniowe! A nam nie dali...
6. Piszecie, że przed zakupem byliście na budowie, oglądaliście latarnie, rozmawialiście z budowlańcami... U mnie w momencie podpisywania umowy i przelewania pierwszej transzy budowali piętro pierwszego budynku, pod drugi nawet nie były wbite tyczki. Rosły krzaki i drzewka. Nieznany developer.. To dopiero był stresik hehe

No ale udało się.
7. Nie ma takiej miejscowości Siechnica (chciałoby się powiedzieć jest Lądek, Lądek Zdrój). Są Siechnice. Łatwo zapamiętać przez analogię do Kielc albo Katowic. Nikt nie powie, że mieszka w Katowicy
8. Acha, wszelkie "drobiazgi" do zrobienia po odbiorze bierzcie na papier. Podczas odbioru przestrzegano mnie (developer) żebym nie ściągał sam grzejnika w łazience, bo rzekomo można go uszkodzić i były już takie przypadki. "Jak pan będzie malował to przyjdzie tu pan Miecio i panu wszystkie grzejniki ściągnie, nie ma problemu!". Jak to wyglądało później chyba nie trzeba pisać, gdy o tym przypomniałem kierownikowi budowy to potraktował mnie niemal jakbym chciał wyłudzić materiałów budowlanych i robocizny na okrągły milion dolarów...
Pozdrawiam i życzę przyjemnego mieszkania (sorki za przydługiego posta)